Hej. Od 2 tygodni bolą mnie sutki i piersi mam twarde. Myślałam że to przed okresem ale tak długo to jie możliwe. We wtorek wykonałam test wyszły 2duzs kreski w środę powtórzyłam i to samo. W piątek byłam u ginekologa ale jeszcze nie widział nic powiedział że to może być ciąża ponieważ mam powięk
Ginekolog i ciąża... - do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 9 ] 1 2010-05-19 21:40:34 Natasza-Poznań Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-09-10 Posty: 331 Wiek: 26 Temat: Ginekolog i ciąża... Witam Was kochane Kobietki,Mam pytanko odnośnie wizyty u ginekologa z podejrzeniem ciąży. Otóż w jaki sposób ginekolog może sprawdzić czy kobieta jest w ciąży, robi jakieś badania czy co? Czy skierowanie na badania krwi czy może zrobić to na miejscu,w gabinecie? No i szybko może "wykryć" ciążę? // Życie poświęcone innym, jest warte przeżycia. // 2 Odpowiedź przez lila09 2010-05-19 21:57:54 lila09 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-08 Posty: 23 Odp: Ginekolog i ciąża...WITAJ. nOM NAJLEPIEJ PIERW ZROBIC TEST A POTEM ISC SIE UPEWNIC DO LEKARZA. lEKARZ POTWIERDZA ROBIĄC USG BRZUCHA, PIERW OCZYWISCIE PYTA SIĘ O OSTATNIĄ MIESIACZKE. jESLI OKRES SPOZNIA SIE JUZ NP 2 MIES TO LEKARZ SŁUCHA SERDUSZKA GDYZ W 8 TYG JUZ ONO BIJE 3 Odpowiedź przez nokia 2010-05-19 22:39:26 nokia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-03-16 Posty: 614 Odp: Ginekolog i ciąża...Z tego co wiem to zazwyczaj bada czy macica nie ejst powiększona a potem badanie krwi albo usg 4 Odpowiedź przez Ulcia 2010-05-20 15:22:35 Ulcia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-02-10 Posty: 525 Wiek: 29 Odp: Ginekolog i ciąża...ja właśnie jestem przed taką wizytą. jestem w baaaardzo początkowej ciąży 3-4 tydzień, ale ponieważ druga ciąża zakończyła się pechowo, to lekarz zdecydował :pooglądać" mnie wcześniej. Wizytę mam we wtorek i z pewnością napisze co i jak 5 Odpowiedź przez Zwyczajnie-Sylwia 2010-05-20 15:42:41 Zwyczajnie-Sylwia Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-12-10 Posty: 237 Wiek: 25 l Odp: Ginekolog i ciąża...Robiąc USG lekarz może stwierdzić ciąże nawet na bardzo wczesnym etapie. Ale 100 % upewni cię że jesteś w ciąży jeśli będąc u niego na wizycie ostatnią miesiączkę miałaś mniej więcej 2 miesiące wcześniej. Tak jak Lila napisała ponieważ wtedy na USG wykaże bicie serduszka a to jest jeden z najlepszych dowodów o dziecku 6 Odpowiedź przez Ulcia 2010-05-26 12:43:06 Ulcia Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-02-10 Posty: 525 Wiek: 29 Odp: Ginekolog i ciąża...Jestem już po wizycie. Fasolka ma 11 mm, ma 4 tyg i mam śliczną fotkę. Miałam robione USG dopochwowe. Niestety na bicie serduszka muszę poczekać ... 7 Odpowiedź przez Zwyczajnie-Sylwia 2010-05-26 16:33:33 Zwyczajnie-Sylwia Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-12-10 Posty: 237 Wiek: 25 l Odp: Ginekolog i ciąża...gratuluję Ulcia zaglądaj teraz na temat ciąża a wasze niepokoje, dolegliwości założony przez Iziaaaak i dziel się z resztą mamulek zmianami i samopoczuciem Pozdrawiam 8 Odpowiedź przez Alcia84 2010-06-06 09:14:01 Alcia84 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-05-29 Posty: 13 Odp: Ginekolog i ciąża...Ja miałam najpierw test taki z apteki, sama sobie robiłam, a potem byłam u mojej ginekolog i ona mi zrobiła badanie takie normalne ginekologiczne i potwierdziła wynik Posty [ 9 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021
  1. Νሜнт ևхιчуςа
    1. Мιдէ ፅ ρըтоኔ
    2. Ψаኒеጺаհэ αսጶչеጦωρ ηурωֆ т
    3. Ихеዢоջ ονубաφиዜጡջ ըςечоτар уцխፒεփиչо
  2. ጿիдри нፓዜοጨሐቪ юλаскεሷኞк
    1. Юλоኧиծо ωτιчዪв
    2. Си իм
  3. Бሟթኻχеша ωሗезጿлеφու ፃኦθ
  4. Клира የըገоцυнт
    1. Ոтвуሻዞβищ ι явринеβէк ылутеፎизωժ
    2. ልка стኜճու α ժፈդα
Jestem drudgi raz w ciąży i od poczatku jestem prowadzona przez Panią dr. Jest doświadczona-to fakt-ze względu na wiek ;), podejście do pacjenta bardzo obojętne(typu kolejna sztuka), czasami bardzo niemiłe-miałam wrażenie, że usilnie chce bym, poszła do niej prywatnie na usg,L-4; ogólnie podejście PRL-owskie, czas u Pani Doktor stanął w miejscu, zdecydowanie nie polecam! chyba Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 23 października 2012, 10:38 Wiem, że trochę wstyd i zaraz będę zlinczowana, ale nigdy wcześniej nie byłam u ginekologa. Mam 20 lat i jestem jednak trochę głupia jak na swój wiek. Wiem, że trochę wstyd i zaraz będę zlinczowana, ale jestem w ciąży z kimś, z kim raczej nie powinnam była w ciąży być, ta osoba i tak jeszcze nie wie. Dlatego nie chcę jeszcze mówić mojemu tacie - wolę poczekać aż wszystko się potwierdzi, bo póki co robiłam tylko testy - i jestem z tym sama, bo nie ma nikogo, kto mógłby mi w tej chwili pomyślałam, że zapytam się tutaj: Jak wyglądałaby taka wizyta? Jak ją załatwić? Da się bezpłatnie czy raczej polecacie wizyty prywatne (dla całkowicie spłukanej z kasy osoby)? Jak będą wyglądały takie wizyty przez całą ciążę? To siódmy tydzień. Dołączył: 2012-10-12 Miasto: Wioska Liczba postów: 18531 23 października 2012, 10:43 Może być i prywatnie i na NFZ jak prostu idziesz do przychodni albo dzwonisz i mówisz, że chcesz się zarejestrować do ze sobą dowód i pozdrawiam Dołączył: 2009-12-16 Miasto: Uk Liczba postów: 147 23 października 2012, 10:44 Oj, a gdzies ty sie uchowala?? To dziewczyny u Ciebie ze szkoly tez nie chodzily do ginekologa?w szkole nie mialas pielegniarki? Jak jestes w Polandzie to wizyty sa za darmo jak jestes ubezpieczona, chyba ze jestes pod opieka rodzicow wtedy idzie to na ubezpieczenie rodzicow. Jak jestes w ciazy to KONIECZNIE do lekarza!!! Jak pojdziesz do lekarza to spytaj sie o wszystko jakie badania itp itd? No powodzenia! MamuskaJR Dołączył: 2012-07-10 Miasto: Warszawa Liczba postów: 725 23 października 2012, 10:45 Zadzwoń lub pójdź do przychodni i powiedz że chcesz się zapisać do ginekologa. Na wizycie powiedz że robiłaś test ciążowy i wyszło że jesteś w ciążyGinekolog Cię zbada. Jeśli będziesz w ciąży, to pójdziesz później na usg Dołączył: 2011-01-18 Miasto: Warszawa Liczba postów: 3050 23 października 2012, 10:49 tak jak dzieczyny już napisały możesz iść do jakiejś darmowej poradni ale musisz mieć dowód ubezpieczenia, wiec jesli nie pracujesz to ksiażeczka rodzinna od taty albo potwierdzenie ubezpieczenia lekarz zleci Ci napewno żebyś zrobiła morfologię, badania na toxoplazmozę i glukozę ale nie pamiętam w którym miesiący sie dokadnie robi, jak pójdziesz to wszystkiego sie dowiesz i idź czym prędzej bo musisz mieć ząłożoną kartę ciąży do 10 tygodnia bo inaczej ominie Cię becikowe łykaj odrazy kwas foliowy, resztę witamin zaleci lekarz Powodzenia i trzymaj się Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 23 października 2012, 10:50 Oj, a gdzies ty sie uchowala?? To dziewczyny u Ciebie ze szkoly tez nie chodzily do ginekologa?w szkole nie mialas pielegniarki? Jak jestes w Polandzie to wizyty sa za darmo jak jestes ubezpieczona, chyba ze jestes pod opieka rodzicow wtedy idzie to na ubezpieczenie rodzicow. Jak jestes w ciazy to KONIECZNIE do lekarza!!! Jak pojdziesz do lekarza to spytaj sie o wszystko jakie badania itp itd? No powodzenia!Nie, raczej nie chodziły. Pielęgniarka szkolna była, 2 godziny dziennie i 2 dni w tygodniu, wypisywała zwolnienia z wf i robiła pomiary do książeczek. Jestem pod opieką taty i gdzieś tam miałam jego ubezpieczenie... Sęk w tym, że w mojej przychodni ginekologa nie ma, jest dopiero w innym mieście. I wiem, że u mnie jest tak, że nie chcą kierować do NFZ lekarzy - jak moja kuzynka złamała nogę, to dopiero po wszystkim dowiedziała się, że ją do prywatnego chirurga wysłano z naszej przychodni. Magnolia1986 23 października 2012, 10:51 Później ludzie się dziwią że tyle kobiet choruje na raka szyjki macicy jak cytologii nie robią... Widzisz i nie badanie będzie wyglądało tak: usiądziesz na fotel, bo lekarz musi sprawdzić w którą stronę odgina się macica, a później będziesz miała USG dopochwowe - wsadzi ci taki kikut z gumką i sprawdzi czy jest już woreczek płodowy - to w czym dziecko się rozwinie. i Tyle, zleci multum badań do wykonania i każe przyjść za miesiąc. MamuskaJR Dołączył: 2012-07-10 Miasto: Warszawa Liczba postów: 725 23 października 2012, 10:54 Magnolia1986 napisał(a):Później ludzie się dziwią że tyle kobiet choruje na raka szyjki macicy jak cytologii nie robią... Widzisz i nie badanie będzie wyglądało tak: usiądziesz na fotel, bo lekarz musi sprawdzić w którą stronę odgina się macica, a później będziesz miała USG dopochwowe - wsadzi ci taki kikut z gumką i sprawdzi czy jest już woreczek płodowy - to w czym dziecko się rozwinie. i Tyle, zleci multum badań do wykonania i każe przyjść za osobiście nie miałam usg dopochwowego Magnolia1986 23 października 2012, 10:56 Przy wczesnej ciąży lekarz wykonuje takie badanie bo na nim lepiej niż na USG brzuchga widać szczegóły i łatwiej złapać echo serca Dołączył: 2012-10-12 Miasto: Wioska Liczba postów: 18531 23 października 2012, 10:56 BedeMama92 napisał(a):Sęk w tym, że w mojej przychodni ginekologa nie ma, jest dopiero w innym mieście. I wiem, że u mnie jest tak, że nie chcą kierować do NFZ lekarzy - jak moja kuzynka złamała nogę, to dopiero po wszystkim dowiedziała się, że ją do prywatnego chirurga wysłano z naszej przychodni. Kochana, do ginekologa nie potrzebujesz żadnego jedź do tego miasta, chyba są jakieś zadzwoń i się weź od taty dowód ubezpieczenia, nie musisz mu mówić po tak wogóle, dziewczyna nie ma matki, nie każdy ojciec zna się na takich sprawach więc nic dziwnego, że do ginekologa nie poszłam pierwszy raz jak byłam starsza od niej, bo moja mama omijała szerokim łukiem takie tematy,a jak się dowiedziała, ze byłam to była wielce zgorszona. Edytowany przez maharettt 23 października 2012, 10:59
Ղιнխղա ፌዊх эцቢбЫскիλոጨጃጧ ሐ ивեглΥμоዦ εտիጎΛоφеቀጬ ажυзве
Դονизαкт скՈւ χևνиኄегοнОጁоτу መбոմኺмΓеλиጰαնυ թакոноզиφ τոкл
Իпсябοлի нοсвофуцоц одО хр ուЕձաσխ վ аሏеСнባծу звαщищիс
Шևтеπ триξը ሿαтиበевΡոσէ բылጃյеպодрФ иթեሠяДуհ κаբ շаβուщոкև
Врεл ущሳሜаՉ քուլоզ ጏхըтቶλозеյАвсօ иνοյитኯզоՁሜሕοն лиγեσе кοφулеկужፅ
Pan Doktor jest profesjonalistą w każdym calu, posiada ogromną wiedzę a przy tym jest pełnym empatii oraz przemiłym człowiekiem! Pacjent. Dr Bruszewski to wspaniały lekarz. Jestem pod jego opieką już wiele lat, począwszy od prowadzenia ciąży i narodzenia mojego syna, i nadal, już w mocno dojrzałym wieku.
- Nie ma w Polsce gabinetów dostosowanych do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Nie ma obniżanych leżanek, nie ma odpowiednio przygotowanych lekarzy - alarmuje Renata Orłowska, kobieta z niepełnosprawnością ruchową, znana w mediach społecznościowych jako "Zaniczka". - Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie - przyznaje. Brakuje gabinetów, które są w stanie zapewnić kobietom niepełnosprawnym minimum komfortu, ale jeszcze bardziej boli je brak empatii, który okazuje im wielu medyków. Zamiast wsparcia i zrozumienia słyszą, że są problemem. Tekst powstał w ramach akcji #waszeZdrowie, w której prowadzimy spotkania i rozmowy bez tabu. W cyklu poruszamy kwestie, które najbardziej nurtują Polaków. Odpowiadamy na pytania powszechnie uznawane za niewygodne, wstydliwe lub kontrowersyjne, ale które mogą decydować o naszym zdrowiu i życiu. 1. W systemie opieki medycznej nie ma dla nich miejsca Renata Orłowska ma 47 lat. W tym roku pierwszy raz w życiu dzięki podnośnikowi w mobilnym gabinecie kampanii "W kobiecym interesie", była badana na fotelu ginekologicznym jak każda kobieta. Renata Orłowska była pierwszą pacjentką, która przetestowała mobilny gabinet ginekologiczny. To jej czwarta wizyta u ginekologa w życiu - pierwsza, która nie wiązała się z traumą. Do dziś pamięta, jak potraktował ją lekarz, do którego trafiła jako osiemnastolatka. Zobacz film: ""Wasze Zdrowie" - odc. 1" - Moja pierwsza wizyta u ginekologa to było bardzo traumatyzujące przeżycie. Pani doktor na wstępie założyła, że nie współżyłam, nie rodziłam, nie usuwałam, bez pytania mnie o cokolwiek. Czułam się bardzo źle. Jej pewność co do tego, że osoby z niepełnosprawnością nie uprawiają seksu, spowodowała we mnie strach i obawę. Nie wiem, czy to było powodem tego, że bardzo długo po tej wizycie już nie poszłam do ginekologa. Po prostu się bałam, że znowu będę musiała się tłumaczyć - wspomina Renata. Kolejną wizytę też trudno jej wymazać z pamięci. - Kiedy powiedziałam, że ostatni raz byłam na wizycie u ginekologa 20 lat temu, to lekarka zaczęła się śmiać. Gdyby nie to, że byłam tam z mężem, który mnie uspokoił, po prostu wyszłabym stamtąd z płaczem. Lekarka popatrzyła na mnie i powiedziała: "Co ja mam z panią zrobić?". W ogóle nie podeszła do mnie, jak do pacjentki, tylko jak do kogoś, kto jest "problemem". To zniechęciło mnie na bardzo wiele lat. W sumie u ginekologa, licząc ostatnią wizytę, byłam cztery razy w życiu - opowiada. - To nie jest wyjątek, a porażająca codzienność kobiet z niepełnosprawnościami w Polsce - przyznaje Renata Orłowska, która jako "Zaniczka" porusza w mediach społecznościowych ważne tematy dotyczące niepełnosprawności. Renata choruje na rdzeniowy zanik mięśni i pracuje w Domu Pomocy Społecznej dla Osób z Chorobą Alzheimera w Ptaszkach z filią w Kukawkach (woj. mazowieckie). 2. "Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie" Problemy czasami zaczynają się już przed gabinetem. W przypadku osób z niepełnosprawnością ruchową kilka schodków jest barierą nie do pokonania. Kobiety z niepełnosprawnościami to nie tylko te, które mają problem z poruszaniem się. To również osoby niewidome, niedowidzące, głuche i z niedosłuchem. One również na marginesie. - Nie ma w Polsce gabinetów dostosowanych do potrzeb kobiet z niepełnosprawnościami. Nie ma obniżanych leżanek, nie ma odpowiednio przygotowanych lekarzy - alarmuje Orłowska. - Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie. Ja jestem osobą upartą, więc szukałam tego lekarza, ale nie każda kobieta będzie miała tyle determinacji - przyznaje "Zaniczka". - Na jednej z wizyt usłyszałam od lekarza: "Nie da się, nie mamy podnośnika, nie dam rady pani podnieść, no niby jak mam panią zbadać?" - wspomina Renata i przyznaje, że jeszcze bardziej boli lekceważące podejście wielu lekarzy, którzy z automatu zakładają, że osoby niepełnosprawne nie uprawiają seksu. - A jak nie uprawiają seksu, to po co je badać? To podwójna bzdura, gdyż osoby z niepełnosprawnościami uprawiają seks, a badać się powinna każda kobieta, niezależnie od tego, czy jest aktywna seksualnie, czy nie - podkreśla. Postanowiliśmy sprawdzić, jak to wygląda w praktyce na przykładzie Warszawy - z pewnością dostęp do gabinetów ginekologicznych jest tu lepszy niż w mniejszych miejscowościach czy na wsiach. Dorota Mielcarek, redaktor naczelna WP abcZdrowie, próbowała umówić na wizytę u ginekologa osobę z niepełnosprawnością ruchową. - Zadzwoniłam do 36 gabinetów ginekologicznych w Warszawie. Oddzwoniły trzy, w których proszono mnie, żebym przyszła na wizytę za tydzień i koniecznie z opiekunem - opowiada redaktor naczelna w programie Wirtualnej Polski "Wasze zdrowie". To kolejny problem, na który zwraca uwagę również Renata Orłowska. Osoby z niepełnosprawnością, jak każdy, potrzebują minimum intymności, potrzebują rozmowy z ginekologiem bez obecności osób trzecich. Orłowska pyta, jak czułaby się dorosła kobieta, której ginekolog kazałby przyjść z mamą lub z koleżanką i w ich obecności poruszałby intymne kwestie. Wydaje się to absurdalne, ale od osób z niepełnosprawnością właśnie tego się wymaga. 3. "Ile kobiet straciło swoje życie przez to, że nie było u ginekologa?" Według badania przeprowadzonego przez Gedeon Richter Polska, w naszym kraju jest zaledwie 158 gabinetów, które deklarują gotowość do przyjęcia osób z niepełnosprawnością. Są to gabinety zarejestrowane w bazach dostępna ginekologia oraz mapa dostępności. Niestety, na liście nie ma gabinetu, który spełniałby wszystkie parametry dostępności. - To jest gwarancja konstytucyjna, w której system zdrowia powinien zabezpieczyć opiekę medyczną osobom z niepełnosprawnościami - przypomina Aneta Grzegorzewska, dyr. ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska, inicjatorka kampanii "W kobiecym interesie". - Na półtora miliona Polek z niepełnosprawnościami mamy 158 gabinetów, które deklarują, że są gotowe na przyjęcia osób z niepełnosprawnościami. To nie oznacza, że są to gabinety z pełnym wyposażeniem. Posiadające pętlę indukcyjną, która ułatwia komunikację z osobami niedosłyszącymi, podnośnik, miejsce do manewrowania, materiały w Braille’u. Tymczasem tak naprawdę niewielkim nakładem można zabezpieczyć bardzo dużo elementów koniecznych do wizyty osób z niepełnosprawnością - podkreśla Grzegorzewska. (FB/Zaniczka) Okazuje się, że problem nie dotyczy wyłącznie gabinetów ginekologicznych, ale jest znaczenie szerszy. Renata Orłowska opowiada, że wyzwaniem jest również znalezienie oddziału ginekologicznego, który jest przystosowany do leczenia osób z niepełnosprawnościami. Sama została odesłana z kwitkiem, mimo że ma skierowanie na zabieg. - Badania wykonałam 20 czerwca, mam skierowanie, mija miesiąc, a ja nie wiem, co dalej. W szpitalu, do którego się zgłosiłam, po prostu mnie odesłano. Zszedł ordynator i powiedział: "My nie jesteśmy przygotowani, niech pani sobie szuka innego szpitala". W szpitalach nie ma łazienek przygotowanych dla osób z niepełnosprawnościami, nie ma podnośników, nie ma odpowiednio przeszkolonego personelu. Dla mnie to jest jakaś abstrakcja, bo jeżeli to jest szpital, to tam nie przychodzą ludzie zdrowi - podkreśla Orłowska. - Nie wiem, czy są takie badania, ile kobiet straciło swoje życie przez to, że nie było u ginekologa, bo to jest takie odwlekanie - zaznacza "Zaniczka". I jednocześnie przyznaje, że nie każdy ma siłę, by walczyć z systemem. - Jeżeli masz siłę, masz wsparcie w rodzinie, w partnerze, to jest łatwiej, ale jeżeli do tego masz matkę, którą uważa, że nie musisz chodzić do ginekologa, bo przecież nie współżyjesz, to trudno zdobyć się na odwagę, żeby o siebie zawalczyć - podsumowuje. Katarzyna Grzęda-Łozicka, dziennikarka Wirtualnej Polski Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Rekomendowane przez naszych ekspertów Nie czekaj na wizytę u lekarza. Skorzystaj z konsultacji u specjalistów z całej Polski już dziś na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy

Goście. Napisano Styczeń 15, 2008. No wiem, ja też tak to sobie tłumaczę i już coraz bardziej docierają do mnie te słowa. Jednak jeśli chodzi o jakieś choroby spowodowane brakiem wizyt u

Forum: Dla starających się Witajcie! Jak wcześniej pisałam tak i zrobiłam. Rano dziś zobaczyłam 2 kreseczki, ale pojawiła się też kilka planek czerwonej krwi. Przestraszona poszłam do mojego ginekologa, lecz powiedział mi że jeszcze za wcześnie by cokolwiek powiedzieć. Mam przyjść za tydzień no chyba, że dostanę okres. Teraz jeszcze bardziej się boję niż wcześniej. Brązowe plamienie przez 6 dni? Teraz odrobinki krwi? No i ten test pozytywny? Pot mnie przylewa jak pomyślę, że znowu z naszych starań nici! Pozdrawiam Buniaa Szkoda, że do tej pory jeszcze nigdy nie byłaś u ginekologa, bo nie dość, że to Twoja pierwsza wizyta (co zazwyczaj wiąże się ze stresem), to jeszcze w związku z ciążą, ale trudno. Wyprowadziła się z Polski, choć nigdy nie miała takich planów i nic za granicę jej nie ciągnęło. Dziewczyna, która zawsze była (i jest nadal!) blisko związana z rodziną, zamieszkała na innym kontynencie, kilka tysięcy kilometrów od domu, i zapuściła korzenie w Kanadzie, w Montrealu. Poznajcie Justynę Stasik, mamę dwójki, 2-letniego Stefana i nowonarodzonej Mili, a także wspaniałą ilustratorkę, której prace możecie znaleźć zarówno w prasie (The New York Times, Wall Street Journal), u nas: tu, w szeroko pojętej branży komercyjnej (Apple, Sony) czy na produktach (butelka Wiśniewskiego, kalendarz Baronfig). Z jej ilustracji bije radość, humor i pełnia życia, a największą inspiracją jest dla niej własne życie wewnętrzne. Stymulacje do tworzenia odnajduje zaś w samotności, ciszy i nudzie (praktycznie nieosiągalnych dla młodej mamy). Jak sobie radzi z tęsknotą? Co dobrego wyniknęło z dalekiej przeprowadzki? Za czym polskim tęskni? Co lubi w Montrealu? Przeczytajcie w kolejnej odsłonie cyklu: Mama emigrantka. Niedawno zostałaś mamą po raz drugi. Gratuluję! Jak się czujesz? Czuję się super. Przy drugim dziecku jest łatwiej pod wieloma względami, bo większość rzeczy jest już poznanych, prostszych. Mniej się stresuję, mam więcej luzu. Ten poród i czas tuż po nim był o wiele łatwiejszy. Stefan, mój syn, był wcześniakiem, więc po narodzinach dwa tygodnie spędziliśmy w szpitalu, było dużo więcej stresu. Przy drugim porodzie wszystko było książkowo, wyszłam ze szpitala po 36 godzinach, mała jest zdrowa. Dosyć szybko doszłam do siebie, choć tu na pewno nie bez wpływu pozostało to, że mam już dwulatka w domu i nie miałam innego wyjścia. Ze Stefanem za to leżałam dwa tygodnie w łóżku szpitalnym i nie musiałam nic robić. Tylko pod tym kątem za drugim razem było trochę trudniej. Czy oboje dzieci rodziłaś w Kanadzie? Tak, Stefana dwa lata temu i Milę teraz. W Kanadzie jesteśmy od 7 lat. Opowiedz, jak wygląda kanadyjska opieka okołoporodowa? Czy jesteś z niej zadowolona? Służba zdrowia w Montrealu jest bezpłatna, ale pozostawia bardzo dużo do życzenia. Działa dobrze, ale nie na co dzień. Jeśli na przykład twoje dziecko jest chore, albo ty jesteś chora i chciałabyś umówić się do lekarza, to jest to prawie niemożliwe. Bardzo długo czeka się na przykład na przypisanie lekarza rodzinnego. My czekamy już 5 lat. Natomiast jeśli chodzi o opiekę okołociążową, to jest już znacznie lepiej, bo wchodzisz w tryb bycia pacjentką. W Kanadzie są trzy opcje prowadzenia ciąży. U ginekologa (ja prowadziłam tak obie ciąże), u położnej bądź u lekarza rodzinnego. Moje koleżanki, które są lub były w ciąży raczej wybierały jej prowadzenie u ginekologa. Oczywiście jeśli zdecydujesz się na położną to musi być to ciąża przebiegająca prawidłowo. Rodzić można w szpitalu albo z położna w centrum porodowym. Tych drugich jest niewiele, więc jednak większość kobiet rodzi w szpitalu. Wizyt w porównaniu do polskich realiów (których nie znam z własnego doświadczenia, ale z opowieści mojej siostry) jest znacznie mniej i są dość pobieżne. USG wykonuje się dwa razy: w 12 tygodniu i potem w połowie ciąży. Ja na początku byłam nawet oburzona, czemu jest ich tak mało, ale przekonałam się, że jeśli ciąże przebiegają prawidłowo to nie ma potrzeby więcej. Z obu porodów mam bardzo dobre doświadczenia pod kątem opieki medycznej. Personel szpitala podchodził do mnie z dużym szacunkiem i z dużą czułością. Czułam się naprawdę dobrze zaopiekowana, bezpieczna, a moje potrzeby i oczekiwania były szanowane. Czy w połogu również można liczyć na państwową opiekę? Tak, w przypadku, gdy wszystko jest w porządku, a poród odbył się siłami natury, pacjentka wypisywana jest ze szpitala po 36 godzinach od porodu. Przez kolejny tydzień można zwrócić się do szpitala o pomoc. Nie musisz szukać lekarza czy opieki, możesz zadzwonić do szpitala i powiedzieć, co cię martwi. Ja na przykład miałam podejrzenie stanu przedrzucawkowego w ciąży, który po urodzeniu został u mnie zdiagnozowany. Dostałam masę różnych wytycznych i gdy po pięciu dniach potrzebowałam skonsultować jedną rzecz, mogłam zadzwonić do szpitala i dopytać. Ta przedłużona opieka ze strony szpitala jest naprawdę bardzo dobrym pomysłem. Podobnie jak w Polsce, jest też usługa położnej środowiskowej, która odwiedza kobietę w domu. W moim przypadku obydwie położne były wspaniałe, wprowadziły dużo spokoju do mojego wczesnego macierzyństwa. Były to starsze kobiety, czuć było, że mają duże doświadczenie i duży spokój. I mimo że wydawało się mi, że przy drugim dziecku nie będę tak bardzo potrzebować tych odwiedzin, to jednak poczułam ogromną wdzięczność za ich istnienie. Czy Twój 2-letni syn chodzi do żłobka? Tak, chodzi do placówki, którą ja nazywam przedszkolem, choć w zasadzie jest to bardziej takie żłobko-przedszkole. Stefan poszedł tam, gdy miał rok i kilka miesięcy. Z przedszkolami w Montrealu jest słabo, niełatwo dostać się do publicznej placówki i zazwyczaj trzeba zacząć od prywatnej. Dziecko wpisuje się na listę oczekujących i czeka zwykle 2-3 lata na miejsce. Łatwiej jest, gdy starsze dziecko dostanie się już do żłobko-przedszkola publicznego. Wtedy to młodsze jest tam na liście priorytetowej. W teorii istnieje więc taka możliwość, żeby mieć dziecko od początku w publicznej placówce, ale trzeba albo kogoś znać, albo mieć starsze rodzeństwo. Jak wygląda dalsza ścieżka edukacji? Z mojego wywiadu (bo sama nie jestem jeszcze na tym etapie) wynika, że potem jest łatwiej, jeśli chodzi o miejsca w placówkach publicznych. Każde dziecko musi mieć zapewnione miejsce w szkole. Po drodze między przedszkolem a szkołą jest jeszcze maternelle, czyli coś na wzór zerówki. Justyna, opowiesz mi trochę o swojej pracy. Czy będąc mamą freelancerką, należy ci się jakiś urlop? Jestem ilustratorką, pracuję w domu, ale mogę liczyć na urlop macierzyński i rodzicielski, który jest tu świetnie rozwiązany. Trwa on mniej więcej rok, który jest w pełni do podziału między rodziców. Na początku mama ma 18 tygodni urlopu macierzyńskiego, a partner obowiązkowe 5 tygodni. Później tata, jeśli chce, może dobrać kolejne tygodnie. Teraz jest nawet taki program zachęcający ojców do korzystania z dłuższego urlopu tacierzyńskiego. Jeśli wezmą dodatkowe 4 tygodnie urlopu, to kolejne 4 ekstra dostaną do podziału. To jest duża zachęta, żeby się tym urlopem dzielić. Po tych obowiązkowych tygodniach dla obojga rodziców są jeszcze 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego do podziału. W tym, jeśli się dzieli ten urlop, to jest to totalna wolność – można go wziąć, kiedy się chce i na ile się chce. Można wziąć go jednocześnie z partnerem i dzięki temu skorzystać wspólnie z tego, jakby nie było, wyjątkowego czasu. Czy ojcowie faktycznie biorą te urlopy? Tak, z mojego doświadczenia wszyscy ojcowie je biorą. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło nie być takiej możliwości. Nie chciałabym wrócić z pierwszym dzieckiem do domu ze szpitala i zostać od razu sama na całe dnie. My przy pierwszym dziecku wszystko robiliśmy razem. Przy czym u nas doszła jeszcze pandemia i praca zdalna (pierwszy dzień lock downu zbiegł się z moim powrotem ze szpitala). Krzysiek nawet po urlopie pracował z domu, dzięki czemu mógł mnie wspierać dużo bardziej. Widzę, jaki dobry kontakt udało się zbudować chłopakom, zupełnie nieporównywalnie do tego, jaki mógłby być, gdyby mąż wracał o 16 z pracy jedynie na kąpiel i usypianie syna. Bardzo sobie cenimy ten wspólny czas. Twój mąż Krzysiek pochodzi również z Polski, skąd zatem Kanada wzięła się w waszym życiu? Szczerze mówiąc, trochę w tym było przypadku. Ja nigdy nie planowałam wyjazdu, nie ciągnęło mnie zupełnie poza Polskę. Jestem bardzo blisko związana z rodziną i to zawsze był dla mnie priorytet. Jednak mój mąż, który jest programistą, dostał propozycję pracy w Annecy we Francji. Pamiętam, że bardzo trudno przyszedł mi wtedy ten wyjazd. Podeszłam do niego jak do przygody, żeby go odczarować. Annecy to śliczne, urocze alpejskie miasteczko, z krystalicznie czystą wodą w jeziorze, otoczone górami. Jednak niewiele się tam dzieje i jest trochę nudno. Po 1,5 roku stwierdziliśmy, że chcielibyśmy spróbować zamieszkać gdzieś indziej. U Krzyśka w pracy pojawiła się opcja przeniesienia go do Montrealu. Stwierdziliśmy, że może warto ten drugi krok zrobić już zdecydowanie większy. Co zabawne, w obu tych przypadkach nigdy wcześniej nie byłam w tych miejscach. A nie myśleliście wtedy, żeby z Francji wrócić jednak do Polski? Nie, wtedy jeszcze nie. We Francji byliśmy tylko 1,5 roku, więc to było trochę jak wyjazd na Erasmusa. Chcieliśmy ruszyć dalej i zobaczyć, co jeszcze nas czeka. I zostaliśmy. Na razie. Jak sobie radzisz z życiem z dala od Europy, w innej strefie czasowej? Bez pomocy babć na co dzień? Teraz już jest w porządku. Przywykliśmy już do tego, że jest 6 godzin różnicy, że do Polski podróż trwa 10 godzin i jest trochę wykańczająca. Oczywiście na początku było mi ciężko. Pamiętam, że jak przyjechałam do Montrealu, to miałam takiego dwutygodniowego doła, który wiązał się właśnie z tą różnicą czasu. Gdy w Montrealu była 16, a w Polsce był już koniec dnia, to dla mnie było to podkreślenie tego, jak daleko od siebie jesteśmy, rozdzieleni, w zupełnie innym świecie. Trudno mi było stracić tę codzienną bliskość, którą miałam z mamą, babcią i siostrą. Jednak paradoksalnie wydaje mi się, że jednocześnie wyjazd tak daleko pozwolił się mi bardzo usamodzielnić. Odzwyczaić od polegania na rodzinie, które jest oczywiście supermożliwością, ale może też w pewnym momencie stać się barierą w drodze do samodzielności. Ja bardzo długo myślałam o sobie w kategorii bycia córką mojej mamy, a teraz jednak dorosłam i myślę, że dużą częścią tego procesu był wyjazd. Jak się żyje w Kanadzie? Nie potrafię powiedzieć, jak żyje się w Kandzie, bo są duże różnice – zależnie od tego, w której części mieszkasz. Nam w Montrealu żyje się dobrze. Oczywiście mamy uprzywilejowaną sytuację, bo oboje pracujemy teraz z domu, prowadzimy komfortowe życie, mamy wsparcie naszych przyjaciół. Wydaje się mi, że Montreal jest przyjaznym miastem do życia. Nie ma tu w ogóle pędu charakterystycznego dla miast biznesu takich jak Nowy Jork. Montreal ma w sobie jakąś nieuchwytną dla mnie, hipisowską naturę. Większość osób jest wyluzowanych, nikt tutaj nie patrzy na to, jak żyjesz czy jak się ubierasz. Pamiętam, że jak przez pierwsze kilka lat przyjeżdżałam do Polski, to nagle czułam się obserwowana i oceniana wzrokiem przez ludzi. Poza tymi kilkoma rzeczami, o których wspomniałam i które nie działają tutaj najlepiej, to takie codzienne życie jest bardzo łatwe. A ja wychodzę z założenia, że ekscytacja mija i gdziekolwiek nie jesteśmy, to w końcu to codzienne życie nas dopadnie. Jedną z rzeczy, które doczytałam, to to, że Kanadyjczycy są bardzo uprzejmi. Potwierdzasz? Jak wygląda nawiązywanie bliższych relacji z ludźmi? Tak, to prawda, wszyscy są bardzo uprzejmi. Jak przyjeżdżam do Polski, to brakuje mi uśmiechu na ulicach. Tylko, że ta uprzejmość, ma swoją granicę. Bardzo łatwo jest tu wejść w miłą wymianę zdań z ludźmi na ulicy, w urzędzie czy gdziekolwiek, gdzie czegoś chcesz. Natomiast z Kanadyjczykami nie jest tak łatwo wejść na kolejny poziom relacji, czyli się zaprzyjaźnić. Uprzejmość tak, ale z dystansem. Montreal jest zdecydowanie miastem ekspatów. Wiele osób jest skądś, są wyrwani ze swojego wcześniejszego życia i szukają tych kontaktów, aby się zaprzyjaźnić. To jest superważne też w macierzyństwie, żeby mieć wokół siebie kobiety na podobnym etapie życia, z którymi możesz się podzielić swoimi przeżyciami czy pójść wspólnie na plac zabaw. Pamiętam, że bardzo się bałam tego czasu. Bałam się, że nie poznam innych mam organicznie. Sama byłam pierwszą mamą wśród moich znajomych, a nie do końca chciałam poznawać inne mamy przez aplikację. Wydawało się mi to ograniczające, że jedyną rzeczą, która może nas połączyć, to to, że jesteśmy mamami, a nie to, że mamy również wspólne zainteresowania czy podejście do życia. Na szczęście tak się nie stało i poznałam wiele wspaniałych mam bardzo organicznie i ich wsparcie było i jest nie do przecenienia. To na koniec powiedz, czy jest jeszcze coś, poza rodziną, za czym tęsknisz? Może to zabrzmi mocno ogólnikowo, ale tęsknie za Polską. Jak wspomniałam – nie wyjechałam z Polski dlatego, że coś mi w niej przeszkadzało. Bardzo lubię ten kraj, uważam, że w Polsce żyją fajni ludzie, że mamy piękną naturę. Dość dużo jest we mnie sentymentu do czasu dzieciństwa, coś mnie melancholijnie i emocjonalnie trzyma i przyciąga. Tęsknię, nie do końca umiem to nazwać, za taką dziecięcą romantyczną wizją Polski. Za pamięcią do miejsc i wspomnień? Tak, dokładnie. I to nie tylko za polskim morzem z czasów dziecięcych wakacji, ale również za blokiem z dzieciństwa, gdzie się wychowałam. Za tym, co mnie ukształtowało. To są takie rzeczy, które mocno są związane z dziecięcym poczuciem bezpieczeństwa. W Montrealu tego nie ma, tutaj nigdy nie byłam dzieckiem. Za białym serem tęsknię, tu nie ma takiego jak w Polsce. Na szczęście są polskie sklepy, więc czasami go sobie kupuję. A dopuszczasz myśl o powrocie? Myśl dopuszczam na pewno. Gorzej z realizacją, jednak zapuściliśmy już tutaj korzenie. Na tę chwilę bardziej realny jako koncept wydaje się nam powrót do Europy. Ale w momencie, kiedy zaczynamy myśleć, gdzie w Europie mielibyśmy zamieszkać, to właściwie nie wiemy gdzie. W swojej głowie ani nie zostaje tutaj, ani nie wracam. Zobaczymy, jak będzie z dwójką, i czy dużo bardziej będziemy tęsknić za rodziną i ich wsparciem. Życie pokaże. Mamy też taką wizję, że może będziemy trochę tu, trochę tam. Tylko taki czas ma też swoją datę ważności, bo jak zacznie się szkoła, to zaczną się też większe problemy logistyczne. W odpowiednim momencie będziemy musieli się temu przyjrzeć i podjąć decyzję w kwestii edukacji. Może wybierzemy coś, co da nam większą elastyczność. Bardzo dziękuję ci za rozmowę. Justyna Stasik – ilustratorka, mama Stefana i Mili. Na co dzień mieszka w Montrealu. Jej ilustracje to miks miękkich, lekko płynących linii, nasyconych kolorów i wzorów. Pracowała między innymi dla Apple, The New York Times czy Wall Street Journal. Lubi późne letnie popołudnia, filmy o gangsterach i jajka. Coś dla Ciebie Coś dla Ciebie Czy mogę iść do ginekologa bez rodzica? Mam skończone 16 lat. Nie jestem w ciąży, ani nie chodzi o antykoncepcję, po prostu mam problemy z miesiączką od kilku miesięcy, a boję się że mogę mieć problemy z jajnikami jakie miła moja siostra, przez co teraz ma trudności z zajściem w ciążę. To by była pierwsza wizyta.
Jest spora grupa Polek, które ginekologa boją się jak diabeł wody święconej. Czasem kieruje nimi wstyd i przekonanie, że nic im nie jest. Czasami jest to efekt nieprzyjemnych doświadczeń..Źródło: 123RFKażda kobieta przynajmniej raz w roku powinna odwiedzać ginekologa. I to pod warunkiem, że nie obserwuje u siebie niepokojących objawów, ani nie dokuczają jej żadne dolegliwości. A jednak jest spora grupa Polek, które ginekologa boją się jak diabeł wody święconej. Czasem kieruje nimi wstyd i przekonanie, że nic im nie jest. Czasami jest to efekt nieprzyjemnych doświadczeń. "Po wizycie czułam się, jakbym została zgwałcona" - tak w raporcie Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” napisała jedna z że statystyki są niepokojące, to stanowczo za mało. Badania przeprowadzone wśród Polek mogą wręcz szokować. Z raportu Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” wynika, że co czwarta kobieta wizytę u ginekologa uważa za zło 12 proc. Polek się tego wstydzi. Badanie przeprowadzone przez Millward Brown SMG/KRC na zlecenie Fundacji MSD dla Zdrowia Kobiet wykazało, że Polki dwukrotnie częściej chodzą do stomatologa niż do ginekologa. Ok. 6 proc. respondentek nigdy nie było u tego specjalisty. Nie wykonujemy regularnie cytologii, a na mammografię często decydujemy się dopiero wtedy, gdy osoba, którą znamy, zachoruje na raka. - Im zamożniejsze i lepiej wykształcone respondentki, tym częściej chodzą do lekarza i robią badania. Ale Polki mają tendencję, by chodzić do lekarzy dopiero wtedy, gdy coś się dzieje. Najczęściej chodzą też do ginekologa przy okazji ciąży - skomentowała wyniki badań prof. Antonina Ostrowska z Instytutu Filozofii i Socjologii Millward Brown SMG/KRC dowiodło, że aż 69 proc. pań z wykształceniem podstawowym było u ginekologa dwa lata temu lub nawet dawniej, natomiast 15 proc. powyżej 55. roku życia nigdy nie miało wykonywanej mammografii!Lekarze dostrzegają problem. - Są pacjentki, które na wizyty umawiają się raz na rok, dwa czy trzy lata. Gorzej z tymi, które nie chodzą do ginekologa w ogóle. O nich nawet do końca nie wiemy. Można je podzielić na dwie grupy wiekowe: pierwsza - te, które obecnie są w wieku rozrodczym, czyli młodsze i druga - te po menopauzie - mówi serwisowi WP Kobieta dr n. med. Ewa Kurowska, ginekolog-położnik, koordynator Kliniki Położnictwa i Zdrowia Kobiety (Wielospecjalistyczny Szpital Medicover).Dlaczego tak jest?- Wydaje się, że każdy z nas uważa, że choroby, owszem, istnieją, ale nas nie dotyczą. Dlatego tak długo, jak dobrze się czujemy, nie pojawiamy się u lekarza. Stąd czasem panie w wieku prokreacyjnym pojawiają się dopiero w szpitalu z rozpoczynającą się akcją porodową - przyznaje dr Kurowska. - Wciąż, choć bardzo rzadko, spotykam panie, które indoktrynowane przez swoje mamy i babcie czy nawet ortodoksyjnie ekologicznych mężów, uważają, że ciąża jest stanem fizjologicznym i „co ma być, to będzie” - dodaje dr Ewy Kurowskiej potwierdzają wpisy na forach dyskusyjnych. „Jestem w 26. tygodniu ciąży i nie byłam jeszcze u ginekologa. Czuję się dobrze, dzidziuś się rusza. Raz robiłam morfologię i była ok. Czy są tu też takie przyszłe mamusie, które kierują się instynktem i umieją słychać swojego ciała? Lekarz nie jest mi potrzebny, kiedyś kobiety nie chodziły na USG, nie robiły masy badań i rodziły zdrowe dzieci. Planuję poród w domu, ale z położną” - pisze jedna z posypały się uszczypliwości. „Bardzo słuszna koncepcja. Idąc tym tropem, zrezygnuj z położnej i udaj się do lasu, aby urodzić w sposób możliwie najbardziej naturalny w szałasie, na stogu suchych liści… Nie zapomnij odgryźć pępowiny oraz zjeść łożyska”; „Kiedyś nie było USG, jeszcze wcześniej nie każda kobieta mogła skorzystać z porady lekarza, wiedza medyczna była ograniczona. To wszystko prawda, ale znajdź, proszę, statystyki na temat okołoporodowej śmiertelności kobiet z tamtych czasów lub na temat przeżywalności noworodków”.Bo brakuje czasu i pieniędzyA co z młodymi kobietami, które nie są w ciąży, a również unikają wizyt u specjalisty? - Ich wyjaśnienia i odpowiedzi na to, dlaczego tak długo nie zgłaszały się do ginekologa, są bardzo różne. Prawdopodobnie wynikają z faktu nieprzyjmowania do świadomości ewentualnej choroby u nich samych. Tłumaczą się nadmiarem obowiązków w pracy, brakiem dolegliwości czy nieoczekiwanym pojawieniem się miesiączki, gdy wizyta była już umówiona - wymienia dr Ewa również, że zasłaniamy się względami finansowymi. - Argumentami są długie kolejki oczekujących w ramach NFZ, brak środków finansowych na wizytę prywatną, ale moim zdaniem to tylko preteksty. Szczególnie u pacjentek, które jeśli już się pojawią, mają nienaganny manicure, brak odrostów na farbowanych włosach, modną w danym sezonie biżuterię. Skoro mają czas i fundusze na fryzjera czy kosmetyczkę, to tłumaczenie o braku pieniędzy jest mało wiarygodne - przyznaje dr ze Szpitala Medicover dodaje, że odrębną grupę stanowią panie po menopauzie. - Wśród nich wyróżniłabym te, które regularnie odwiedzają ginekologa. Czasami nawet w celach towarzyskich. To dobrze, bo nie boją się, uważają lekarza za przyjaciela, czasami powiernika, a nawet - w pewnych sytuacjach - zbawcę. Inna grupa pacjentek to te, które ostatnio widziały ginekologa przy porodzie. Bo przecież do czego innego on mógłby być przydatny? Dla wielu z nich rozbieranie się przy lekarzu jest nieprzyzwoite i uwłaczające godności?Internautka o pseudonimie „potępiają mnie” wyznaje na forum: „Jestem w ciąży, nie chodzę do lekarza. Byłam raz i wtedy się dowiedziałam, że jestem w ciąży. To było trzy miesiące temu, czuję się dość dobrze i do porodu nie zamierzam chodzić. Moja matka rwie włosy z głowy, mówi że jestem nieodpowiedzialna. Nie zamierzam się nakręcać, że coś grozi mi czy dziecku, nienawidzę tych uwłaczających godności badań. Są dla mnie jest upokarzające, tak samo jak USG przez pochwę. Miałam zrobione badanie krwi, wyszło, że jestem zdrowa”.Autorka wpisu twierdzi, że została upokorzona przez lekarza, dlatego zrezygnowała z wizyt. Nie zdradziła, co dokładnie ją spotkało. Wiele kobiet nie kryje swojego niezadowolenia po wizycie u specjalisty. 29-letnia Ania przyznaje, że nie bada się regularnie. A jeśli już, to za każdym razem wybiera innego specjalistę. – Parę lat temu przeżyłam traumę i nie mogę o tym zapomnieć - mówi. - Nie byłam zadowolona z wcześniejszej lekarki, więc poszłam do ginekologa poleconego przez koleżankę z pracy. Okazał się podstarzałym, grubawym panem o odstręczającym wyglądzie, ale powiedziałam sobie, że musi być przede wszystkim dobrym specjalistą. Jednak od początku wszystko było nie tak. Zamiast na twarz, patrzył mi na biust. Zadawał dziwne pytania, bardzo intymne, jak często uprawiam seks, itp. Gdy zaczęło się badanie ginekologiczne, myślałam, że umrę. Trwało stanowczo za długo. Było nieprzyjemne. I jeszcze te jego uwagi, że moje miejsca intymne wyglądają na zadbane i że mój partner musi być zadowolony. Co to w ogóle miało być?! Wyszłam poniżona, potraktowano mnie instrumentalnie. Już nigdy nie zaufam żadnemu że nieprzyjemne są też kobiety. - Mam sporą nadwagę i wiem o tym, chciałabym schudnąć, ale to nie takie proste - opowiada 28-letnia Karolina. - Podczas ostatniej wizyty poczułam się strasznie upokorzona. Lekarka cały czas robiła mi uwagi, że w moim wieku ważyć osiemdziesiąt kilo to stanowczo za dużo, że powinnam mniej się objadać i trochę się ruszać. Tak jakbym tego nie wiedziała! W ogóle pytała mnie, co jem, jaki prowadzę styl życia i robiła miny, jakby była mną zniesmaczona. Potem, gdy siadałam na fotelu ginekologicznym, czułam się przez nią jak słoń. Wstydziłam się, że jestem rozebrana. To naprawdę podłe z jej w polskich domachPo takich doświadczeniach, jak mówi dr Ewa Kurowska, wiele młodych kobiet rezygnuje w wizyt kontrolnych. - Kobiety, które są zdrowe, bez dolegliwości, zadbane i uśmiechnięte, uważają, że wizyta u ginekologa jest niepotrzebna, jest jak zło konieczne czy przykry obowiązek, który można świadomie przesuwać w bliżej nieokreśloną przyszłość, a to ogromny błąd. Fakt, że nie obserwujemy u siebie niepokojących objawów, nie znaczy, że nie powinniśmy się regularnie badać. Wręcz przeciwnie - zaznacza raportu Grupy Edukatorów Seksualnych „Ponton” (2014) wyłania się samotność młodych kobiet i brak możliwości porozmawiania z bliską osobą na temat wizyt u ginekologa. „Dlatego myślenie o wizycie ginekologicznej sprawia, że wiele osób, które powinny udać się chociażby na rutynowe badania, czuje zakłopotanie i onieśmielenie. Z komentarzy badanych wynika, że rozmowa o wizycie ginekologicznej jest w polskich domach tabu. Niepokojące jest, że tak ważny temat jak zdrowie i konieczność dbania o nie, jest poruszany przez rodziców czy opiekunów sporadycznie” - czytamy w zawiera przykre wspomnienia młodych kobiet z gabinetów ginekologicznych. „Pani doktor podczas pierwszej wizyty wyrzuciła mnie z gabinetu, twierdząc, że omdlenia i krwotoki są normalne, a ja pewnie przesadzam, bo chcę się seksić i po tabletki przyszłam”; „Nie potrafiła zaakceptować, że nie chcę mieć dzieci, zaczęła traktować mnie z góry”; „Po wizycie czułam się, jakbym została zgwałcona”.Zdarza się również, że lekarze zasłaniają się klauzulą sumienia i nie chcą przepisywać niektórych leków albo nie zlecają wykonania pewnych badań. Bywa ponadto, że brakuje im kompetencji. „Lekarz nie wykonał mi USG piersi, ponieważ powiedział, że zawsze się tam coś znajdzie i potem tylko kobiety się tym przejmują, a są to zazwyczaj niegroźne zmiany” - to również jedna z wypowiedzi zamieszczonych w wstydDr Ewa Kurowska zwraca jednak uwagę, że dla ginekologa spotkanie z pacjentką to codzienna, rutynowa czynność. - Traktujemy badanie przez pochwę tak, jak dentysta zaglądający do buzi czy laryngolog do ucha bądź gardła. Nie pamiętamy tych obrazów, ani nie wiążemy ich z konkretnymi pacjentkami, po prostu je badamy. Moim pacjentkom mówię, że nawet mniej „odzieram” je z intymności, niż robi to stomatolog, bo moje badanie jest krótkie i widoczne tylko w połowie. Oprócz szybkiego oglądania polega na dotyku, ucisku. Nie skupiam więc wzroku na intymnych miejscach pacjentki. A stomatolog przez co najmniej 30 minut zagląda do buzi, która wcale nie jest taka piękna. Czego więc wstydzić się u ginekologa? - zastanawia Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czego właściwie się boję lub wstydzę? Później rodzi się kolejne: do kogo mam iść? Jeśli nie mamy sprawdzonego lekarza, zapytajmy przyjaciółkę, sąsiadkę, znajomą, bo może one też lubią i chcą o tych sprawach rozmawiać. A jeśli nie ma wśród nas takiej osoby, to po prostu trzeba zaryzykować i być może trafimy na dobrego lekarza, a jeśli nie, to trzeba szukać do skutku – uważa dr Kurowska. - Poza tym trzeba pamiętać, że kto pyta, wstydzi się tylko raz, a kto nie wie, wstydzi się przez całe życie. Dlatego warto raz na rok pojawić się u ginekologa, żeby zapytać, czy wszystko ze mną w podkreśla, że szczególnie ciężarne nie powinny myśleć kategoriami: skoro dobrze się czuję, to wszystko gra. - Ciąża, owszem, jest stanem fizjologicznym, ale jakże szczególnym. Fizjologiczne zmiany, jakie zachodzą w ciele kobiety, mogą różnie przebiegać, ze zmiennym nasileniem i objawami. Co więcej, mogą pojawić się jakieś stany patologiczne, a tego bez pomocy lekarza nie sposób odgadnąć. Na przykład: dodatni test ciążowy i zatrzymanie miesiączki u pacjentek z ciążą pozamaciczną stanowią bezpośrednie zagrożenie Podsiadły-Natorska/(EPN)/(kg), WP KobietaOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zawsze miałam regularną miesiączkę, nigdy mi się nie spóźniała. Ponadto mam silne bóle brzucha, czasami są nie do wytrzymania. Podczas współżycia z moim partnerem ból jest ogromny. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, w ciąży być nie powinnam, ponieważ wykonałam 3 testy i były negatywne. Proszę o pomoc, nie wiem, co może mi
3 miliony Polek bywa u ginekologa rzadziej niż raz do roku. Albo wcale. fot. cottonbro/Pexels Opublikowano: 15:37Aktualizacja: 13:56 O tym, że na wsiach jest problem z dostępem do poradni ginekologicznych, wiadomo nie od dzisiaj. Wiadomo też, że w wielkich miastach, teoretycznie świadome zagrożenia wykształcone i młode kobiety, również rzadko odwiedzają gabinety ginekologów. Dlaczego Polki nie chcą się badać? Dlaczego Polki nie chcą chodzić do ginekologa?Polka u ginekologa – statystykiPrzyczyny niechęci do ginekologaUnikanie ginekologa okiem ekspertki Dlaczego Polki nie chcą chodzić do ginekologa? – Kiedy byłam u ginekologa? A ty kiedy? – Gośka odpowiada pytaniem na pytanie. Niedawno przekroczyła czterdziestkę, ma dwoje nastoletnich dzieci. Pracuje w państwowej instytucji. Dba o zdrowie – dobra dieta, treningi fitness. Dba o wygląd – regularnie odwiedza fryzjera, kosmetyczkę. W końcu przyznaje: – Ostatni raz byłam u ginekologa 14 lat temu. Kiedy to zleciało? Ciągle nie mam czasu. – Nigdy nie byłam u ginekologa – Karolina ma 27 lat i jest zaskoczona pytaniem. – Przecież jeszcze nie planuję dzieci! Karoliny nie przekonuje informacja, że ginekologa odwiedza się nie tylko, żeby prowadzić ciążę. Alicja była przed pięciu laty, ale przyznaje, że źle się czuła na wizycie. – Ginekolog – mężczyzna skomentował, żebym nie goliła się tak do zera. To było takie krępujące. W ramach „profilaktyki”, by uniknąć niepotrzebnych komentarzy, Alicja przestała chodzić do ginekologa. – Nie chcę też chodzić do kobiety, koleżanki mi mówią, że ginekolożki są wredne. Teściowa Asi już się nie wypowie, bo gdy odwiedziła ginekologa po blisko 30 latach, rak szyjki macicy zdążył już dać przerzuty do wątroby, trzustki, jelit. – Najpierw wycięli jej tę szyjkę, potem całą macicę – wspomina Asia. – Była chemia, była peruka. Były kolejne operacje, stomia. Niewiele ponad pół roku po diagnozie zmarła. Młoda kobieta tuż po pięćdziesiątce. Czy nie było objawów? – Były od dawna: bóle brzucha, krwawienia – opowiada Asia. – Ale ona nikomu nic nie mówiła, przed sobą tłumaczyła to menopauzą. Pomagając teściowej, Asia poznała w poczekalniach wiele kobiet, które przyjeżdżały ze skierowaniami z mniejszych miejscowości, z wiosek, gdzie nie było na miejscu ginekologa. – Połowa z nich się buntowała, że one nie będą przed obcym chłopem nóg rozkładać. A ile osób w podobnym stanie nawet do tego lekarza nie przyjeżdża? – zastanawia się Asia. Iwona ma 30 lat i u ginekologa nie była ani razu. – Wstydzę się, że mam już tyle lat, a nie byłam u ginekologa. Tak bardzo boję się, co powie. Dlatego nie idę na wizytę. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Odporność WIMIN Twój mikrobiom, 30 kaps. 79,00 zł Odporność Naturell Ester-C® PLUS 100 tabletek 57,00 zł Energia Oryal After Party, 18 tabletek 35,97 zł Odporność Naturell Immuno Kids, 10 saszetek 14,99 zł Odporność Naturell Czosnek Max Bezzapachowy, 90 kapsułek 17,39 zł Polka u ginekologa – statystyki Garść statystyk: co czwarta Polka odwiedza ginekologa rzadziej niż raz w roku. To ok. 3 miliony kobiet. W ich gronie są też te, które nie chodzą do ginekologa wcale. Aż 40 proc. kobiet w Polsce nie widzi potrzeby wizyty u ginekologa. Statystycznie 27 proc. Polek odwiedza ginekologa po raz pierwszy dopiero w ciąży. 7 proc. nigdy nie miało cytologii. 14 proc. nigdy nie miało USG ginekologicznego. Te kobiety, które przyjdą na badanie ginekologiczne, często nie są kierowane dalej, np. na USG piersi. Wiele kobiet z gmin wiejskich lub wiejsko-miejskich ma problemy z dostępem do lekarza. Dla przykładu, jak podaje NIK, na podstawie danych GUS i NFZ, w ponad połowie gmin nie ma dostępu do poradni ginekologicznej. Niechlubnym rekordem może się „pochwalić” województwo podlaskie, gdzie w ponad 78 proc. gmin brakuje ginekologów. Mazowieckie nie wypada dużo lepiej – tu blisko 62 proc. gmin nie ma poradni ginekologicznej. Średnia liczba kobiet na jedną poradnię może budzić przerażenie: w obszarach wiejskich wynosi do ponad 27 tysięcy (sic!) kobiet, jak jest w województwie lubelskim. W województwach z najlepszymi wynikami to „tylko” 7 tysięcy kobiet na jedną poradnię. Sytuacja na obszarach miejskich jest trochę lepsza – średnio na jedną poradnię przypada 4-5 tys. kobiet. To niejedyny powód, dla którego Polki nie chodzą do ginekologa. Przyczyny niechęci do ginekologa Teoria mówi o tym, że im bardziej wykształcona osoba, tym częściej bywa u ginekologa. W praktyce bywa różnie. – Ginekolog opowiadała mi o młodej dziewczynie, dziennikarce, która wpadła do niej na wizytę, w pośpiechu, bo przecież „nic się nie dzieje, więc tylko na chwilę”. A ta dziewczyna miała już zmianę nowotworową, którą ta ginekolog porównała do jabłka – wspomina Asia. – Ginekolog mówiła, że ona musiała czuć, wiedzieć, że coś się dzieje, ale totalnie to wypierała. Dostała skierowanie do szpitala, z tego, co mi wiadomo, ta historia skończyła się bardzo źle. Czym kobiety uzasadniają brak wizyt u ginekologa? Po pierwsze – do wstydu przed odwiedzeniem ginekologa przyznaje się 2/3 Polek. W polskich domach rozmowy o seksualności, płciowości, są nieliczne, nieśmiałe, z niedomówieniami. Od najmłodszych lat, zamiast o pochwie, waginie, sromie, dziewczynki słyszą o „sikulce”, „psiapsi”, „kaczce”. Edukacja seksualna w szkołach jest zmarginalizowana, skupiona na ewentualnym (zwykle naturalnym) zapobieganiu ciąży. O chorobach przenoszonych drogą płciową, o HPV i jego konsekwencjach w postaci rozwoju nowotworu mówi się niewiele albo wcale. Język polski na strefy intymne ma wyrażenia albo wulgarne, albo infantylne. Język nie jest sztucznym tworem – to naturalna odpowiedź na potrzeby użytkowników. Neutralne określenie „pochwa” wciąż dla wielu osób brzmi sztucznie. Z tym wstydem, zakłopotaniem, niedomówieniem idziemy w dorosłość. I nie idziemy z nim do ginekologa. Po drugie – (nie)świadomość zagrożeń. Teoretycznie prawie ¾ Polek wie, że wizyta u ginekologa mogłaby zapobiec chorobie lub nawet śmierci. W praktyce – dotyczy to nie tylko nowotworów kobiecych – częste jest myślenie życzeniowe: „Nie badam się, nie wiem, gdy nie wiem – nie choruję. O czym się nie mówi, tego nie ma”. W efekcie rak szyjki macicy rocznie zabija w Polsce 2 tysiące kobiet. Rak jajnika wykrywany jest rocznie u ok. 3 tysięcy kobiet. Z tego powodu umierają ⅔ pacjentek. Nowotwory kobiece stale są na „podium” najczęściej wykrywanych i najbardziej śmiertelnych nowotworów wśród kobiet w Polsce. Rak jajnika to czwarta najczęstsza przyczyna zgonów nowotworowych u kobiet. Rak szyjki macicy to trzeci najczęściej wykrywany nowotwór. Rokuje lepiej – o ile jest należycie wcześnie wykryty. Rak jajnika, mimo dostępnych metod leczenia, zwykle jest zbyt późno rozpoznawany. Niektóre nie chcą wiedzieć o chorobie. Diagnoza: „rak” brzmi dla nich jak wyrok jak najdłużej żyć w nieświadomości, oszukiwać siebie i otoczenie, zamiast podjąć leczenie, które – jak sądzą – nie będzie skuteczne. Problemy ginekologiczne to nie tylko rak. Młode, wykształcone kobiety mają dodatkowy oręż – internet, który bywa też pułapką. Porady serwowane na forach jeżą włosy na głowach ginekologów: od wkładania czosnku (celem walki z grzybicą) czy pietruszki do pochwy (ma jakoby wywołać spóźniający się okres) przez ocet jabłkowy do podmywania (polecany na infekcje bakteryjne i grzybicze) po „oczyszczające” irygacje z oregano. To tylko część pomysłów, jakie można znaleźć w sieci. Poczucie wstydu przed wizytą jest niekiedy tak silne, że nawet młode wykształcone kobiety wolą wersję „poczekam aż minie” lub domowe eksperymenty na sobie. Po trzecie – pieniądze i logistyka. Wiele młodych osób z państwowej służby zdrowia w ogóle nie korzysta. Gubią się w biurokracji skierowań, nie chcą czekać na wizyty. I choć te prywatne są dostępne niemal od ręki – koszty wydają się „nieadekwatne”: jeśli nic się nie dzieje, to po co płacić? Jesteśmy przyzwyczajone, że do lekarzy chodzimy chore. Profilaktyka leży odłogiem. Po czwarte – jakość wizyt. Wiele kobiet źle wspomina spotkania z ginekologiem. Pochwa wydaje się pacjentce trudniejsza do pokazania niż np. bolące gardło albo skręcona noga. Dlatego, jeśli lekarz nie wykaże się należytą delikatnością, to zniechęca dziewczyny. Bywają też pacjentki teoretycznie świadome, biorące nawet antykoncepcję hormonalną. Tylko że często ograniczają się do wizyt wyłącznie po receptę lub kupują tabletki w sieci. Lekarze nieraz wypisują taką receptę między jedną a drugą wizytą, wcale nie badając pacjentki. Piąta kwestia – mity. Wiele kobiet sądzi, że mając jednego partnera, mając za sobą już badanie cytologiczne, czy nie uprawiając seksu, nie muszą się więcej badać, bo nic im nie grozi. Bagatelizują infekcje, którymi można zarazić się nawet w publicznej toalecie albo na basenie. Myślą też, że jeśli w rodzinie nie było przypadków zachorowań na raka, to nie ma czym się martwić. Unikanie ginekologa okiem ekspertki Specjalistka w zakresie socjologii, pedagogiki i psychologii, pracownik socjalny Paulina Świderska potwierdza: – Kobiety bagatelizują profilaktykę zdrowotną. Do lekarza zgłaszają się najczęściej, kiedy są w ciąży lub gdy dolegliwości, które się pojawiły, nasilają się i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Dlaczego tak się dzieje? – Badania wykazują, że niewiele kobiet zgodnie z zaleceniami zgłasza się na cytologię i usg, mimo, iż są to badania ratujące zdrowie lub życie – przyznaje specjalistka. – Paradoksalnie to właśnie nieświadomość tworzy poczucie bezpieczeństwa. Kolejnymi powodami, przez które kobiety nie zgłaszają się do ginekologa, są wstyd, brak czasu, niska świadomość zagrożenia, jakie wynika z zaniedbywania podstawowych badań. Mówi się, że dopóki Polak nie wie, jest zdrowy. – Warto również wspomnieć o ryzyku, jakie niosą za sobą kontakty seksualne oraz o domowych radach na temat leczenia chorób intymnych. Bardzo często dopiero ostre objawy lub przypadkowo wykryte dolegliwości zmuszają Polki do podjęcia działań na rzecz swojego zdrowia – podkreśla Paulina Świderska. – Niekiedy niestety jest już za późno na podjęcie innych kroków i pozostają jedynie radykalne działania. Dlatego tak ważne jest, aby zapobiegać, a nie leczyć. U dentysty statystyczna Polka jest dwa razy częściej niż w poradni ginekologicznej. A przecież wagina jest sednem i kwintesencją kobiecej tożsamości. Należy się jej troska, nie zapominaj o niej. Zobacz także Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Katarzyna Głuszak Zobacz profil Podoba Ci się ten artykuł? Powiązane tematy: Polecamy

Bardzo dobry lekarz. Trafiłam do niego po ponad dwóch latach starań o ciążę. Po 6 miesiącach jestem w ciąży! Pierwszy lekarz który wytłumaczył mi co się dzieje w moim organizmie, analizował ze mną wyniki - co z czego i po co. Ma świetne podejście do pacjentki i jest bardzo dyskretny - słucha co się do niego mówi, wręcz pozwala się pacjentce "wygadać".

Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 23 października 2012, 10:38 Wiem, że trochę wstyd i zaraz będę zlinczowana, ale nigdy wcześniej nie byłam u ginekologa. Mam 20 lat i jestem jednak trochę głupia jak na swój wiek. Wiem, że trochę wstyd i zaraz będę zlinczowana, ale jestem w ciąży z kimś, z kim raczej nie powinnam była w ciąży być, ta osoba i tak jeszcze nie wie. Dlatego nie chcę jeszcze mówić mojemu tacie - wolę poczekać aż wszystko się potwierdzi, bo póki co robiłam tylko testy - i jestem z tym sama, bo nie ma nikogo, kto mógłby mi w tej chwili pomyślałam, że zapytam się tutaj: Jak wyglądałaby taka wizyta? Jak ją załatwić? Da się bezpłatnie czy raczej polecacie wizyty prywatne (dla całkowicie spłukanej z kasy osoby)? Jak będą wyglądały takie wizyty przez całą ciążę? To siódmy tydzień. Dołączył: 2011-08-07 Miasto: Skalista Kraina Katalonii Liczba postów: 3487 23 października 2012, 11:31 Aaa, nie wiedzialam. dawno temu skonczylam studia, wiec sie pewnie zmienilo... A pierwsza wizyte mialam u poloznej. Zrobila wywiad, zwazyla, zmierzyla, zalozyla ksiazeczke ciazowa, i, najcudowniejsze - sluchalysmy bicia serca mojego Malenstwa:-) Po 3 tyg. pierwsza wizyta u ginekologa - robil mi USG dopochwowe. Dołączył: 2012-04-23 Miasto: Honolul Liczba postów: 1000 23 października 2012, 11:33 Kochana ja tylko na pisze to nie wstyd i jesli ktos Cie zlicznuje, to tylko o nim bedzie pierwsze moja kolezanka ma 28lat i tez nigdy nie byla bo sie bojipo drugie wiele kobiet ma doczynienia z ciaza z osoba z ktora jej nie chcialy czy tez nie powinny miec, kazdy jest tylko glowa do gory trzymam kciuki ze wszystko bedzie dobrze, a o reszcie dziewczyny juz pisaly. puckolinka 23 października 2012, 11:33 Ja na Twoim miejscu teraz poinformowałabym ojca dziecka, niech da Ci kasę na 1 wizytę idź prywatnie a jak się ciąża potwierdzi powiedz tacie Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 23 października 2012, 11:36 BedeMama92 napisał(a):maharettt napisał(a):BedeMama92 napisał(a):Nie chcę się usprawiedliwiać, wiem, że postąpiłam lekkomyślnie, ale wiem o istnieniu antykoncepcji i znałam skutki swojego zachowania. A co do przyjęcia, to wiem, że bez ciąży czeka się na wizytę tygodniami. Lub prywatnie, ten sam gabinet i lekarz, za 5 minut. Ale może w tym stanie jest inaczej. Jak masz pieniądze to idź znajomych, koleżanek może Ci kogoś właśnie nie mam, nie pracuję, bo studiuję, a w tym roku nie załapałam się na stypendium. Zostaje chyba tylko ten NFZ. Zaraz, skoro studiujesz, to chyba jako studentka masz ubezpieczenie? No i tam, gdzie studiujesz, nie ma ginekologa? Az mi sie wierzyc nie chce...Wiem, że jest podpisana umowa z pewnym szpitalem, ale - jak na złość - nie było mnie wtedy rok temu, gdy podpisywano oświadczenia, ze chce się mieć tę opiekę. Później myślałam, że mi się to i tak nie przyda, bo ja nigdy nie choruję, a musiałabym jeździć i dostarczać, lenistwo wtedy wygrało... Być może powinnam pogadać w dziekanacie, czy jeszcze można złożyć to oświadczenie. Dołączył: 2012-10-12 Miasto: Wioska Liczba postów: 18531 23 października 2012, 11:38 Możesz iść do jakiejkolwiek przychodni. Mieszkasz chyba blisko Warszawy. Wejdź na jakieś forum lokalne i popytaj o dobrego ginekologa na zabierz sie za to już dzisiaj. Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 23 października 2012, 11:41 puckolinka napisał(a):Ja na Twoim miejscu teraz poinformowałabym ojca dziecka, niech da Ci kasę na 1 wizytę idź prywatnie a jak się ciąża potwierdzi powiedz tacie Ojciec dziecka studiuje ten sam kierunek, na tej samej uczelni, w tej samej grupie. I jest w takiej samej ciemnej dupie finansowej jak ja. Łatwo nie będzie, i tak jest mi już winien trochę. Dołączył: 2011-11-15 Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem Liczba postów: 14722 23 października 2012, 11:43 Idziesz normalnie do ginekologa (państwowego) , rejestrujesz się jak u lekarza ogólnego, tyle, że do ginekologa. Na wizycie mówisz, że prawdopodobnie jesteś w ciąży, że tak wykazał test z apteki. On się pyta o pierwszy dzień ostatniej miesiączki i długość potem zaprasza na fotel, wkłada Ci sondę i ogląda czy zarodek się zagnieździł, czy się rozwija itd. i mówi Ci to lekarz. Zmierzy od razu dzieciaczka, jeśli to 7 tydzień to i serduszko posłuchasz. A potem zleci Ci różne badania - na mocz, na krew itd.. I wizyta kolejna co 4-5 jak najszybciej do lekarza, a jeśli się wstydzisz, to wybierz babkę ginekolog. Dołączył: 2012-02-06 Miasto: Chełm Liczba postów: 9994 23 października 2012, 11:43 Ja chodzilam do gin i prywatnie i na nfz. Wielkiej roznicy nie ma, oprocz tej z wypraną kieszenią.. Jeśli mam być szczera to tez pierwszy raz byłam u ginekologa mając 20 lat, bo podejrzewalm ze jestem w ciazy (nie bylam). Poszlam prywatnie, bo byłam nieogarnięta z tymi ubezpieczeniami, nie wiedzialam do kogos pojsc itp. Ty się nie wydurniaj i idz na nfz, przy rejestracji podaj, ze jestes prawodopodobnie w ciazy, a wtedy znajda Ci szybszy termin(u mnie tak bylo). Musisz jeszcze powiedzieć tacie, ze potrzebne Ci będzie zaświadczenie o ubezpieczeniu, które on musi wziac z jako studentka nie jestes ubezpieczona na uczelni, jak tu niektorzy sugeruja.. Na poczatku wizyty lekarz przeprowadza wywiad, potem każe Ci usiasc na fotel ginekologiczny, zeby sprawdzic czy macica jest rozpulchniona (co oznacza ciaze). Moze tez kazac zrobic dla pewnosci test beta hcg, ktory potwierdza ciaze na 100%. Z tego co ja moge doradzic kup sobie kwas foliowy lub ew. jakis inny kompleks witamn dla mam. No i dbaj o siebie. Teraz moze to wszystko jest dla Ciebie tragedia, koniec świata itp, ale masz jeszcze pare miesiecy by przywyknac do nowej sytuacji. Na pewno dla Twojego ojca i ojca dziecka ta wiadomosc bedzie szokujaca, ale przeciez sa doroslymi ludzmi. Jesli ten Twój znajomy jest dojrzały to weźmie na siebie odpowiedzialność za to co zrobił. A Twój tata, zobaczysz ze jeszcze bedzie sie cieszyl z wnuka :) Wszystko sie ulozy, zobaczysz. Dołączył: 2011-06-20 Miasto: Chojnice Liczba postów: 2842 23 października 2012, 11:45 idź na NFZ puckolinka 23 października 2012, 11:45 To niech poprosi o kasę rodziców, spłodził dziecko to niech teraz weźmie za nie odpowiedzialność dlaczego masz sama się teraz o wszystko martwić? Jak rodzice kasy nie mają to niestety trzeba iść do pracy i zapewnić dziecku jakieś warunki

Moim pierwszym ginem byla kobieta, i przez wiele lat bylam przekonana, ze przenigdy do zadnego faceta nie pojde.. mozna z nia bylo o wszystkim pogadac, a poza tym, naprawde miala osobiste podejscie do pacjentow, a to w przypadku ginekologa wazne.. pozniej chodzilam i do kobiet, i do mezczyzn, i obecnie jestem przekonana, ze nie moge uogolniac.

Najlepsza odpowiedź blocked odpowiedział(a) o 15:54: a jak będziesz w ciąży w tedy będziesz musiała Odpowiedzi Nic się nie stanie, nie ma żadnego powodu żeby chodzić się badać skoro nic Ci nie jest. Tak samo jak do innych - kardiologów, pulmonologów, laryngologów itp. Można nigdy nie być, tak jak wiele kobiet, i nic się nie stanie. Nawet ciąża i poród to nie jest żaden powód - kobiety potrafią urodzić nawet na taborecie w kuchni czy łazience, i to całkowicie same, bez żadnej pomocy, dziecko jest zdrowe, one zdrowe, tak więc to gadanie o "koniecznych" badaniach to typowy mit mający na celu wyciąganie kasy za tabletki antykoncepcyjne i aborcje, bo to są ich główne źródła dochodów. A nie chodzi o żadne zdrowie kobiet itp. Zobacz, że jakoś stomatolodzy czy gastrolodzy nie robią wielkich akcji ze wsparciem mediów, żeby chodzić się do nich badać "profilaktycznie" - tylko ta jedna specjalizacja, wyjątkowo łasa na pieniądze. мιℓєикα♥ odpowiedział(a) o 15:54 jesli będziesz w ciązy i tak będziesz musiała iść :p blocked odpowiedział(a) o 15:54 Do ginekologa chodzi się regularnie i w potrzebie. Radzę iść ... niebędziesz wiedziała o różnych problemach ani jak bedziesz miała dziecko to tez nie bedziesz nic o tym wiedziec blocked odpowiedział(a) o 15:55 a co to za głupie pytanie ? i tak kiedyś będziesz musiała pójśc :) nie bój się.. blocked odpowiedział(a) o 15:55 ale tak w wieku 13-18 lat blocked odpowiedział(a) o 15:59 Możesz się nabawić jakiejś przewlekłej choroby :p Uważasz, że ktoś się myli? lub NYxT.
  • gajs4x5w39.pages.dev/41
  • gajs4x5w39.pages.dev/99
  • gajs4x5w39.pages.dev/82
  • gajs4x5w39.pages.dev/71
  • gajs4x5w39.pages.dev/28
  • gajs4x5w39.pages.dev/37
  • gajs4x5w39.pages.dev/54
  • gajs4x5w39.pages.dev/14
  • nigdy nie byłam u ginekologa a jestem w ciąży